Forum Wielki Plan Strona Główna Wielki Plan
i Okrutna Horda
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

11/06/2022

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wielki Plan Strona Główna -> Fabuła
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kopek
Akolita



Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie

PostWysłany: Nie 23:16, 12 Cze 2022    Temat postu: 11/06/2022

Jak zwykle i to co zwykle.

Zanim opuściliśmy Nuln udało się nam załatwić kilka spraw. Albert spotkał się ze starym kumplem z czasów młodości. Wypił z nim kilka kolejek i przekonał go aby zostawił swoje dawne życie i udał się z nim. Obiecał mu, że wstąpi na służbę u Gottlieba bez Syna i jeżeli waćpan dobrze go oceni, to ożeni się z jedną z jego córek. Było w tym planie wiele niewiadomych, ale jeżeli wszystko pójdzie tak jak Albert zaplanował, to Jochan nie będzie już ciągał beczek w porcie do końca swojego życia. Talos udał się do swojego cechu i zakupił niedużą sowę, która w przyszłości ma być jego chowańcem. Wiktor dogadał się z kupcem, który już wcześniej proponował nam skrócenie naszej podróży. Zapłaciliśmy mu za transport żaglowcem, co znacznie skróci naszą drogę. Jeszcze tego samego dnia zapakowaliśmy wozy na statek, jednak wyruszyliśmy dopiero następnego ranka. Na koniec Ludwik zaproponował zorganizowanie popijawy w karczmie, dla odprężenia się. Tak jak zaproponował tak żeśmy uczynili.
O świcie w porcie czekał już Jochan, wszyscy zaokrętowaliśmy się na żaglowcu i ruszyliśmy na północ. Kucharz okrętowy poczęstował Wiktora i Ludwika swoją „cudowną zupą”, którą wręcz nadgorliwie zachwalał. Twierdził wręcz, że nigdy nie widział dna garnka, w którym ów wywar był gotowany. Breja niemiłosierna, ale kompanom smakowało. Wieczorem dotarliśmy do niewielkiego portu, gdzie zeszliśmy na ląd. Zakwaterowaliśmy się w karczmie i udaliśmy się na spoczynek.
Przed wschodem słońca obudził nas wyjący wiatr, który wdzierał się do karczmy. Nie mogło być gorzej, na zewnątrz panowała zamieć. Z informacji uzyskanych od karczmarza wynikało, że dopóki będziemy podróżować w lesie, nie powinniśmy zabłądzić. Jednak gdy wyjedziemy na równinę, możemy zgubić drogę w zamieci. Zebraliśmy się i wyruszyliśmy. Tak jak powiedział szynkarz, po kilku godzinach dotarliśmy na skraj lasu. Zamieć nie ustąpiła, dlatego rozbiliśmy tam obóz, chowając się między drzewami i czekaliśmy aż wiatr uspokoi się. W międzyczasie do obozu zbliżył się nieznajomy. Zaprosiliśmy go do ognia aby ogrzał się. Nazywał się Heinrich Miller, pochodził z dalekiej północy i podróżował w tym samym kierunku co my i co ciekawe w tym samym celu. Jego drużyna była już na miejscu i czekali na niego. Jednak informacje, które posiadał, były bardzo nieaktualne. Notatki zostały zmienione przez Cygnusa i Miller uważał, że za dwa dni pojawi się Lilith, a nie Faugn. Kilka godzin później zamieć ustała i wyruszyliśmy w dalszą drogę, podczas której straciliśmy jeden wóz, bo pękła w nim płoza. Pech, a może nie koniecznie? W okolice pojawienia się Faugna dotarliśmy przed północą. Korzystając z lunet obejrzeliśmy równinę. Dostrzegliśmy dwa obozy. Jeden duży, świadczyły o tym liczne ogniska i krzątający się tam ludzie. Drugi to zaledwie jedno ognisko i siedzące przy nim kilka postaci. Ustaliliśmy, że udamy się w kierunku małego obozu, w którym mogli znajdować się przyjaciele Millera – astronom, krasnolud strzelec i tropiciel. Przy okazji szukaliśmy niecki, w której moglibyśmy rozbić obóz chroniąc się przed wiatrem i ukrywając światło ogniska. Nieopodal udało się nam znaleźć idealne miejsce. Tam rozbiliśmy obóz, natomiast Albert, Ludwik i Miller, na koniach ruszyli w kierunku małego obozu. W tym samym czasie ktoś zaatakował większy obóz. Słyszeliśmy strzały, odgłosy walki i krzyki konających.
Zanim dotarliśmy do małego obozu, Albert wypatrzył przerażającego odmieńca, krzyknął i uciekł w kierunku obozowiska. Mutant ruszył na Ludwika, który spokojnie wycelował i wystrzelił. Trafił go, jednak ten dalej biegł na niego. Dobył pistoletu i posłał w mutanta drugą kulę, ta położyła go. Jednak zanim skonał, wydobyła się z niego chmura jakby z rozbitej purchawki, która omotała Ludwika i jego konia. Koń upadł. W tym czasie Albert dotarł do obozu, opanował się i zabrał ze sobą Talosa i uzbrojonego akolitę. Wszyscy ruszyli w kierunku walczącego Ludwika. Po drodze napotkali Millera. Gdy dotarli na miejsce, Talos użył magii, która miała zabezpieczyć wszystkich przed chorobami roznoszonymi przez wyznawców Nurgla. Chwilę później ktoś od strony obozu strzelił z łuku w naszym kierunku jednak strzała przeleciała nad nami i trafiła kogoś, kto tylko zabulgotał i jęknął. Zaraz potem usłyszeliśmy dźwięk rogu, który jednak brzmiał jak rój much. Walka w wielkim obozie natychmiast ustała. W absolutnej ciszy Miller nawoływał kompanów. Odezwał się nijaki Artur, który był tropicielem. Przywitał się z Heinrichem po czym wyjaśnił nam sytuację. W około ogniska siedziały kukły i zostały założone pułapki. Mimo to wyznawcy nurgla napadli na drużynę i przy życiu pozostał tylko on. Natychmiast podjęliśmy decyzję, aby udać się do ciał poległych kompanów aby zabrać z nich przede wszystkim notatki astronoma. Tak też uczyniliśmy. Poprowadził nas Artur. Z ciał poległych zabraliśmy to po co przyszliśmy, a przy okazji Ludwik znalazł przy krasnoludzie kuszę i jakieś dziwne pudełko z rurkami śmierdzące prochem. Wróciliśmy do obozu, tam Wiktor skończył uświęcać ziemię. Z notatek wynikało, że astronom interesował się łączeniem metalowych płyt oraz łamaniem tychże łączeń, a także że moc rytuału Vocale Pulvere tkwi w napisie znajdującym się wewnątrz dzwonu. Gdy się go złamie, Faugn zostanie odesłany. (Reszta notatek na Forum).
Wszyscy udaliśmy się na spoczynek na ziemi świętej poza Ludwikiem i Wiktorem. Oni wymyślili pewien plan, który wprowadzili w życie tej nocy. Wiktor położył się do snu poza poświęconą ziemią a Ludwik grał na cymbałach. Do znużenia przywoływał morfea po czym grał dźwięki o znaczeniach „ja człowiek, przyjaciel, ty przyjaciel człowieka”. Coś się stało i kapłan zaczął mamrotać przez sen, po czym obudził się zlany potem. Miał wizję, którą podzielił się z Ludwikiem. Był na wielkiej równinie, na której znajdowały się tylko dwie stojące skały. Nagle między nimi otworzył się wielki portal, przez który na równinę wkroczyła wielka żaba, niesiona przez jaszczuroludzi. Żaba trzymała w dłoni ogromną laskę, którą uderzyła w ziemię. Rozległ się huk podobny do uderzenia pioruna, po czym z ziemi wyłoniły się kolejne dwie skały tworząc następny portal. Wielka żaba uderzała w ziemię tworząc portale, równina pękła niczym kra. Wiktor wpadł pod ziemię i został przykryty inną krą. Znalazł się w śmiertelnej pułapce, a „sufit” ciągle opuszczał się. Wtedy obudził się. Minęło trochę czasu zanim doszedł do siebie. Ponownie ułożył się do snu, a Ludwik ponownie zaczął grać. Niestety był na tyle zmęczony, że zasnął. Został wyrwany ze snu przez duszącego go Wiktora. Ich walka obudziła resztę kompanów. Minęło trochę czasu zanim udało się wyrwać kapłana z amoku. Po wszystkim powiedział, że walczył z wyznawcami nurgla. Jego koszmar urzeczywistnił się a my byliśmy tymi, z którymi walczył. Doświadczenie sprawiło, że Wiktor ujrzał krążące nad nim na niebie czarne meduzy – morfea. Niestety tylko on je widział. Wszyscy położyliśmy się spać na uświęconej ziemi.
Rankiem Albert i Pieta z Młyna udali się na rekonesans. W pierwszej kolejności do obozu, który został zaatakowany w nocy. Okazało się, że byli to ludzie Diuka Leopolda. Wszyscy zostali uśmierceni. Dalej spostrzegli dziwne zaspy, niektóre z nich były różowe. Gdy podeszli nieco bliżej rozpoznali w nich trupy owiec przysłanych tu przez Księcia Stirlandu. Na koniec na wzniesieniu wypatrzyli znajomych ludzi i ogra. Tak to ich kompania przybyła tak, jak zostało to ustalone. Albert i Pieta podeszli do nich i przywitali się. Następnie ruszyli w kierunku obozu. Niestety musieli nieco zboczyć z drogi z powodu wiecznie głodnego Skraaga. Dotarli na miejsce, gdzie leżały zamarznięte trupy owiec. Tam ogr zabrał ze sobą kilka owieczek i zachwalał gorliwie Stirland. Mówił o tym, że bardzo mu się tu podoba, bo jedzenie leży samo na ziemi. W końcu wszyscy dotarli do naszego obozu. W międzyczasie Wiktor i Ludwik przyjrzeli się dość osobliwemu zagajnikowi. Otóż między drzewami rozpostarte były błony, które uniemożliwiały zajrzenie w jego wnętrze. Uznali, że to musi być kryjówka wyznawców Nurgla.
Gdy już cała kompania była w komplecie wymieniliśmy informacje. Zygfryd powiedział nam o jeszcze dwóch armiach stacjonujących jakieś dwa kilometry za wzgórzem. Jedna z nich to ludzie Elektora Stirlandu, druga, to zbieranina awanturników, najemników i bogowie wiedzą czego jeszcze. Wszyscy byli na tyle rozsądni, że rozbili obozy poza zasięgiem działania morfeów. Ustaliliśmy, ze zbierzemy obóz i udamy się do stirlandczyków.
W zasadzie to Niewiasta nas wprowadził. Wszyscy go tu znali. Zaprowadzono nas do namiotu dowódcy. Za armię odpowiadał Albert, który niemal natychmiast nas rozpoznał. Omówiliśmy sytuację, w której znaleźliśmy się. Okazało się, że w pobliżu miejsca, gdzie za parę dni ma pojawić się Faugn znajdują się cztery oddziały wojskowe o różnej wielkości i sile. Pierwszy stanowiła dobrze zorganizowana i liczna armia Stirlandu dowodzona przez Alberta. Drugi była bardzo liczna armia awanturników, której w zasadzie nikt nie kontrolował. Kolejne dwa oddziały to ukrywający się w zagajnikach wyznawcy Pana Rozkładu. Tu nie wiedzieliśmy nic o ich sile i liczebności. Uznaliśmy, że musimy pozbyć się obu oddziałów odmieńców i utrzymać z dala od Faugna awanturników. Tylko tak będziemy w stanie odesłać Mieszacza. Takie mieliśmy co najmniej przypuszczenia. Przy okazji Albert spostrzegł list leżący na stole. Napisali go ludzie Diuka Leopolda i szczycili się w nim, że są już na miejscu i czekają na „gorszą” armię Stirlandu.
Postanowiliśmy udać się do oddziału awanturników, aby zorientować się kto ma tam największy posłuch. Tak też zrobiliśmy. Gdy tylko dotarliśmy do obozu, od razu ustaliliśmy, że przebywa tu wiele różnorakich kompanii. Do tego jest tu dwóch kapłanów Sigmara oraz dwóch magów. Uznaliśmy, że to są osoby, z którymi powinniśmy porozmawiać. Zagłębiając się w obóz w poszukiwaniu interesujących nas ludzi Wiktor dostrzegł trupa leżącego twarzą w błocie. Zażądał od najbliższego kmiecia aby go pochował. Ten jednak w żaden sposób nie dał się przekonać. Dlatego Wiktor przeklną go i sam pociągnął trupa w kierunku mszy odprawianej przez kapłanów. Talos wśród ludzi odnalazł Venus, która była uczennicą w Kolegium Światła. To ona powiedziała mu, że na skraju lasu przebywa Bursztynowy czarodziej. Ludwik zwrócił uwagę na barda, który grał dobrze znane mu nuty z języka Faugna. Porozmawiał z nim, okazało się, że jest on potomkiem Jankiela Cymbalisty, który już kiedyś okiełznał Mieszacza. Dotarliśmy na mszę. Odprawiał ją akolita Sigmara. Wiktor wpasował się odpowiednio i jakby naturalnie przeją rolę głównego kapłana. Pobłogosławił wszystkich zebranych i zaczął przemawiać. Niestety mało kto go słuchał. W końcu doszedł do sprawy trupa. Zebrani potwierdzili tylko, że był świętokradcą i mimo usilnych prób przekonania ich, nie zamierzają go pochować. Wtedy do kazania wtrącił się Albert. Krzyknął na zebranych, że „Tu jest Stirland, każdy trup ma zostać pochowany aby jego dusza trafiła do Morra. I takie jest prawo!”. To poskutkowało. Zebrani pochowali świętokradcę. Dodatkowo wzbudził tym ciekawość kolejnych najemników. Wiktor dokończył przemówienie. Obiecał im, że pójdzie w pierwszym szeregu na czające się w zagajniku zło. Tą przemową wzbudził taki entuzjazm, że najemnicy niemalże od razu zaczęli zbierać się do boju. W międzyczasie odnaleźliśmy oddział krasnoludów, które powiedziały, że będą atakować na prawej flance. Albert ruszył konno do obozu stirlandczyków i wyjaśnił co się szykuję. Sam natomiast z rycerzami i konnicą ruszył za zagajnik, aby odciąć drogę ucieczki odmieńcom.
Tak jak obiecał Wiktor tak też uczynił. Ruszył w pierwszym szeregu na wroga, zaopatrzony w światła czystości wyczarowane przez Talosa. Zanim dotarł do zagajnika, został on ostrzelany z dział Stirlandu. Później rozgorzała bitwa. I wtedy usłyszeliśmy coś jakby buczenie. Z zagajnika w powietrze wzbiła się ogromna, tłusta mucha która uleciała w kierunku jazdy. Talos natychmiast wzbił się w powietrze, czym skierował na sobie jej uwagę. Ruszyła w jego kierunku. Mag spokojnie wylądował, po czym próbował wygnać demona z naszego świata. Pojedynek trwał chwilę. Demon powiedział tylko, że jesteśmy głupcami, bo bez nich nie damy sobie rady i uciekł. Wszyscy odmieńcy pozostający w zagajniku zostali zabici przez ludzi, a próbujący ujść wpadli pod miecze i kopyta stirlandczyków. Jeden z obozów wroga został zlikwidowany. Sukces zaskoczył wszystkich. Straciliśmy zaledwie czterdziestu ludzi. Osiągnęliśmy tak wysokie morale, że ludzie sami ruszyli aby pozbyć się drugiego obozu wroga. Co zresztą szybko uczynili. W ten sposób teren wokół miejsca przybycia Faugna został oczyszczony z wrogów. Do tego wszyscy zmarli zostali godnie pochowani. Tyczyło się to nie tylko poległych, ale także ludzi z drużyny Millera i żołnierzy Diuka Leopolda. W międzyczasie Ludwik oddał pobratymcom, to dziwne pudełko z rurami, pachnące prochem, które znalazł przy martwym krasnoludzie.
Kolejne dwie noce spędziliśmy poza zasięgiem morfeów. O świcie z nieba przybył Faugn. Rzeczywiście wyglądał jak wielki dzwon, o średnicy ponad stu metrów w podstawie i wysokości około dwustu. Był cały czarny, unosił się jakieś piętnaście metrów nad ziemią i stał jakby na snopie światła wydobywającym się z jego środka.

Prosił bym o ewentualne uzupełnienie:
Wizji Wiktora,
Notatek Astronoma z drużyny Millera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mum
Sprzedawca cebuli



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 2037
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hospicjum

PostWysłany: Wto 22:07, 14 Cze 2022    Temat postu:

Cytat:
Pech, a może nie koniecznie?

Można rzec, że często Ulryk spogląda na podopiecznych swego najwspanialszego syna


Cytat:
(Reszta notatek na Forum)

Notatki zjawią się tu do piątku

Wizja Wiktora jest dokładnie taka jaka była

Chciałbym też pogratulować małemu rzutu 01!


Jeśli chodzi o sesję:
- super wszyscy zaangażowani od A do Z za co dziękuję
- czuć Talosa. Od razu wiedział jaki rzucić czar jak rozbiły się purchawy, z godnością puszy się jako biały mag, bardzo godnie
- czuć Forschera też bardzo, podoba mi się twój sposób rozgryzania intrygi oraz próby manipulacji BNami
- myślę, że jeśli chodzi o Wiktora to było jego pięć minut i wyszło nieco przypadkiem i wyszło super. Serca awanturników obecnie są twoje
- Ludwig przytomnie podczas walki, podczas bitwy ogarnął strzelców

wszyscy 100 PD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mum
Sprzedawca cebuli



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 2037
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hospicjum

PostWysłany: Śro 9:51, 15 Cze 2022    Temat postu:

no i bardzo ładny opis
15PD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mum
Sprzedawca cebuli



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 2037
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hospicjum

PostWysłany: Pią 21:20, 01 Lip 2022    Temat postu:

Notatki astronoma

[link widoczny dla zalogowanych]

Dodane też w dziale okoliczności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wielki Plan Strona Główna -> Fabuła Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin