Forum Wielki Plan Strona Główna Wielki Plan
i Okrutna Horda
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

20/02/2021

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wielki Plan Strona Główna -> Fabuła
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kopek
Akolita



Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie

PostWysłany: Nie 21:05, 21 Lut 2021    Temat postu: 20/02/2021

Streszczenie naszej ostatniej sesji. Jak zwykle proszę o uzupełnienie.

Chwilę wytchnienia, wszyscy w obozie wykorzystali na dojście do siebie. Mokrzy zmienili ubrania i grzali się przy rozpalonych ogniskach. Ranni zostali opatrzeni a dzięki przemowie Wiktora do obozu ponownie zagościła dyscyplina i porządek. Każdy zajął się swoimi obowiązkami. Strzelec z oddziałów Kosmy, który ustrzelił Lorusa nazywa się Gunter i wielokrotnie był stawiany za przykład podczas przemówienia Kapłana. Jednak zło nie śpi i nie poddaje się tak łatwo. Gdy wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, Albert stał przy ognisku, popijał ciepłe wino i spostrzegł goblina na wilku przeskakującego przez drogę. Zwiadowca czegoś wyraźnie szukał. Natychmiast poinformował o tym brata Wiktora. Ten nie miał dobrych wieści, ponieważ sam dostrzegł w lesie wielkiego rycerza okutego w czarną zbroję. To wyznawca zakazanych bogów szedł w kierunku obozu. Wiktor natychmiast ogłosił alarm i kazał szykować się do obrony. Albert wraz ze swoim sługą weszli na Sacroviator, strzelcy z oddziału Kosmy również zajęli miejsca na powozach gotowi do strzału. Piechurzy ustawili się w pierścień, na ubitym śniegu przed wozami. Konni natomiast dostali wyraźny rozkaz aby krążyć wokół obozu i nie oddalać się. Tak przygotowani czekaliśmy na wroga.
Między drzewami dostrzegliśmy jeszcze kilku mrocznych rycerzy, którzy byli wspierani przez trzy dłonie goblinów w liczbie około pięćdziesięciu. Sojusz ten sam w sobie był bardzo dziwny. Najpierw do ataku ruszyły gobliny na wilkach, zaraz za nimi piechurzy, dopiero na samym końcu do walki dołączyli przeklęci wojownicy. Było ich pięciu i wszyscy wyznawali boga krwi. Gdy tylko wyszli z lasu Albert usłyszał słowa skierowane do niego: „I tak widzimy ciebie i będziemy na ciebie patrzeć.”. Mimo to kartograf nie przestraszył się i raził wrogów z łuku oraz pilnował drugiej strony obozu. Ralf próbował ugodzić jednego z przeklętych zatrutą włócznią, później obezwładnić napastnika. Niestety w obu przypadkach poniósł porażkę, a zeskakując w wozu niefortunnie upadł i gdyby nie bystre oko i pewna ręka Alberta, ostrze jednego z zielonoskórych dosięgło by szczurołapa. Wiktor walczył z Khornitami w pierwszym szeregu w pierścieniu, wspólnymi siłami stawiał zacięty opór. Alex pomagał kapłanowi, a gdy zorientował się, że nie są w stanie pokonać rycerza, oblał go oliwą, po czym podpalił. Ogień ostatecznie powstrzymał żądzę krwi wojownika. Ludwik walczył konno krążąc między napastnikami i tnąc ich bezlitośnie. Gdy kilka goblinów zaatakowało obóz od tyłu, Ralf ruszył na nich i użył wyjącej włóczni. Te wystraszone uciekły w las. Niestety koń Ludwika spłoszył się i poniósł jeźdźca między drzewa. Gdy wydawało się, że sytuacja została opanowana, na drodze pojawiło się jeszcze trzech wojowników Khorna i nowa fala goblinów. W serca obrońców wstąpiło zwątpienie. Jednak z lasu wyszedł wielki ogr, który wcale nie atakował ludzi. Skupił się na rycerzu chaosu, gdy go pokonał, stanął i dopiero krzyk Alberta wskazujący mu biegnących zielonoskórych jako jedzenie wyrwał do z zadumy. Ogr ruszył na nich. Tymczasem w okolicach pierścienia było słychać głośny huk i jeden z rycerzy padł na ziemię. To ludzie Berusa – magistra ognia przybyli z pomocą. Wystrzelili z falkonetu po czym ruszyli do walki. To ostatecznie przechyliło szalę zwycięstwa na naszą stronę. Kilka chwil później wróg został pokonany. Za cud można uznać, że zginął tylko jeden człowiek. Reszta odniosła lekkie rany.
Brat Wiktor wezwał wszystkich do siebie i przemówił. Jego mowa miała podnieść morale ludzi, co zresztą zrobiła. Przy okazji poznaliśmy resztę ekipy Berusa, w skład której wchodzili Zygfryd, jako dowódca, Niels, jako zwiadowca, ogr Skraag i Mag ognia.
Podczas przeszukania pobojowiska odnaleźliśmy żyjącego goblina. Został pochwycony i spętany. A ponieważ jeden z ciurów znał gobliński, którego nauczył się gdy mieszkał w jakiejś wiosce często najeżdżanej przez zielonoskórych, Alex, Albert, Ralf i sługa przystąpili do przesłuchania jeńca. Ten powiedział, że sprzymierzyli się z wyznawcami boga krwi ponieważ zostali przekupieni „pięknym jutrem”, czyli różowym proszkiem, który w rzeczywistości był jakimś narkotykiem. W trakcie przesłuchania dołączyli do niego Ludwik, Wiktor i Niels – zwiadowca z grupy Berusa. I wtedy Ralf powiedział do podchodzącego Nielsa, „żeby nie wpierdalał się w nieswoje sprawy.”. Natychmiast wynikła z tego awantura. Zwiadowca zareagował stanowczo i agresywnie. Dobył miecza i ruszył na szczurołapa. Po drodze Alex próbował wyszarpnąć mu oręż z dłoni, Wiktor uderzył go znienacka łokciem w twarz, a Albert z Ludwikiem zastąpili mu drogę. To sprawiło, że Ralf cofnął się, ostatecznie zgodzili się, że pojedynek, który odbędzie się następnego dnia o świcie i rozsądzi spór. Mimo pokonania Lorusa, napięcie między ludźmi było wręcz wyczuwalne. Zanim ruszyliśmy w dalszą drogę, Alex za zgodą Wiktora przystąpił do przesłuchania podejrzanych o czczenie Malala. Jeden z ciurów, przyznał się i powiedział, że był kuszony nie trzy dni jak mówił ale już pół roku. Wyznał, że rzekomo Waldemar chce wstąpić. Nikt nie wiedział co to znaczy, a Bernus niczego nie wyjaśnił. Powiedział także, że nierozsądnym jest niepokojenie Wielkiego Mieszacza Achari, ponieważ porusza się on tylko w nocy. Podjęcie walki zimą tylko go rozsierdzi, a poza tym będzie miał więcej czasu na sianie zniszczenia bo dni są krótsze. Poprosił o szybką śmierć na stosie, aby mógł oczyścić swoją duszę. Drugi podejrzany w ogóle nie przyznał się do niczego, zaprzeczając wszystkiemu. Gdy Alex torturował czarownicę, ta klnęła na wszystkich, próbowała zastraszać i rzucała oszczerstwami. Jedno z nich dotyczyło Alberta, który rzekomo wyrzekł się Bogów. Wszyscy zostali skazani na śmierć, za czczenie mrocznych bóstw, a egzekucja ma odbyć się w najbliższej osadzie ludzkiej. Ostatecznie cały proces, ale przede wszystkim nadmierne okrucieństwo Alexa sprawiło, że zjednaliśmy sobie ciury obozowe, które od tej chwili uznają nas za Sacro Bellati – Świętych Wojowników. Zanim zebraliśmy obóz i ruszyliśmy w kierunku południowym, Wiktor wyspowiadał Alberta. Niestety, mimo najszczerszych chęci, kartograf nie był w stanie przypomnieć sobie co robił podczas gdy jego ciałem zawładnął Kira. Także nie był w stanie wyrazić skruchy za coś, czego nie był świadom, a bez skruchy nie ma aktu spowiedzi, o czym bardzo dobrze wiedział Kapłan. Na wszelki wypadek jednak sprawdził Alberta wiedźmim wzrokiem, jednak nie zobaczył nic niepokojącego.
Mimo, że słońce już dawno zaszło i podróżowaliśmy w ciemnościach, w końcu dotarliśmy do skrzyżowania. Jedna z dróg odbijała na zachód w kierunku wioski, w której miał pokazać się Lorus. Tu z lasu wyszedł Magnus – bezręki zwiadowca. Czuł się winny, że nie udało mu się ostrzec o nadchodzącym niebezpieczeństwie, ale niestety zorientował się, że nie jest w stanie jeździć konno. Powiedział także o wiosce, był tam i widział została najechana przez ludzi w czarnych zbrojach oraz gobliny. Awanturnicy oraz chłopstwo bronili się, jednak wszyscy zginęli. Kategorycznie odradzał udanie się do tego przeklętego miejsca. Jednak Wiktor nie dawał za wygraną, w końcu wysłał poza Magnusem dwóch akolitów ze świątyni Sigmara do wioski. Czuł się odpowiedzialny za nich i musiał ich odnaleźć. Ostatecznie Bernus wraz ze swoimi ludźmi oraz cała kompania, zostali na skrzyżowaniu, by zabezpieczać je.
Alex, Albert, Ludwik, Magnus, Ralf i Wiktor ruszyli w kierunku wioski. Nie minęła godzina jak dotarli do tego miejsca podróży. O dziwo, żadne z zabudowań nie zostało spalone czy zniszczone. Jednak co było bardziej przerażające na ziemi leżało mnóstwo trupów. Ludzie, gobliny, awanturnicy, chłopi, a nawet kilku plugawców w czarnych zbrojach. Zaczęliśmy przeszukiwać osadę. Alex i Ralf szukali kosztowności, Albert ocalałych, Wiktor akolitów. Szybko okazało się, że w osadzie nie ma żywego ducha. Alex odnalazł wóz łowcy wampirów, z którego zabrał co się dało. Albert znalazł księgę napisaną w klasyce o tytule „Elementy”. Zerknął do środka i stwierdził, że należy oddać ją kapłanowi. Wiktor odnalazł jednego z akolitów, który uciekł do lasu gdy wioska została najechana. Jego kompan zginął a on przesiedział w jakiejś norze i wyszedł dopiero, gdy zobaczył nas. Nie jest on typem bohatera. Wiktor chciał pochować wszystkich, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że w lesie czai się wróg, który zbliża się. Stanął przed bardzo trudną decyzją. Z jednej strony miał kilkanaście ciał do pochówku, a z drugiej żyjących towarzyszy. Długo zwlekał z decyzją, dlatego najpierw Ralf, a zaraz za nim Albert uciekli w kierunku skrzyżowania. Ludwik i Alex starali się przekonać kapłana by wycofać się, w końcu wymusili na nim tę decyzję. Wszyscy uciekli zostawiając wioskę na pastwę mrocznych bogów.
Po godzinie dotarliśmy do skrzyżowania. Tam drobne tarcia i konflikty wewnątrz drużyny wybuchły z całą swoją mocą. Brat Wiktor postawił swoją posługę ponad zdrowiem i życiem kompanów. A to bardzo nie spodobało się im. I tak Ralf i Albert nie zważając na rozkazy dowódcy, rozumiejąc, że gdyby zostali jeszcze chwilę dłużej w przeklętej wiosce zginęli by, uciekli jako pierwsi w stronę obozu na skrzyżowaniu. Nawet nie starali się ukryć, że cenią sobie bardziej życie niż jakieś dogmaty i przykazania kompana. Alex wahał się, jednak widząc, że czeka go śmierć, niejako wymógł na kapłanie decyzję o odwrocie. Ludwik poszedł najdalej i poza tym, że wymógł decyzję, jego późniejsza argumentacja i mowa podważyły przywództwo Wiktora. Jednak cała dyskusja odbywała się w tak silnie emocjonalnej atmosferze, że krzyki kłótni usłyszał Zygfryd. I to on uspokoił nas, stwierdzając, że każdy dowódca podejmuje trudne decyzje i to on musi się mierzyć z ich konsekwencjami, w niektórych przypadkach do końca życia. Kłótnia została zakończona, jednak niesmak pozostał.
Wiktor udał się do lasu, w ciemność, za nim podążył Albert. W końcu kapłan kiedyś mu pomógł pozbierać się po wypędzeniu z jego ciała Kiry. Tam starał się pomóc kompanowi w podjęciu trudnej decyzji. Próbował nakłonić Kapłana do oddania dowództwa. Ten jednak pozostał głuchy na namowy i zaczął prosić Sigmara o znak. Modlił się, Albert stał jakieś dwadzieścia metrów od niego i czekał. Kapłan nie dostał znaku od Boga. W tym samym czasie obóz został zebrany i kompania ruszyła w kierunku Wissenlandu. Gdy wozy oddalały się coraz bardziej, Albert nieśmiało zawołał Brata Wiktora. Ten popatrzył ze zdziwieniem na kartografa, czyżby to był ten znak, o który prosił. Ruszyli razem do drogi i po jakimś czasie dogonili resztę kompanii. Tego wieczoru, niedaleko przeklętej wioski, której nazwy nikt nie znał, coś się zmieniło i to coś ważnego.
Przed północą dotarliśmy do niewielkiego miasteczka, wokół którego usypany był wał, na szczycie którego znajdowała się palisada. Strażnicy nie chcieli nas wpuścić, dopiero gdy Alex zapłacił otworzyli wrota. Wewnątrz między chałupami stał wielki namiot cyrkowy, z wnętrza którego wydobywało się ciepłe światło i muzyka. Była to karczma „Gruby Elf”, która wręcz sama zapraszała do środka. Obóz został rozbity wewnątrz wałów, a Wiktor, Alex, Ralf i Ludwik weszli do oberży. Zobaczyli tam coś, czego wcześniej nie widzieli. Na końcu wielkiego namiotu, na scenie grajkowie grali melodię a bywalcy rzucali w nich kuflami. Ci unikali pocisków i grali dalej nie uciekając ze sceny. Piwo też było w dwóch cenach, po pensie za „do wypicia” i po dwa za „do rzucania”. Ludwik nie zważając na ryzyko wszedł na scenę i zaczął grać na flecie. W tym samym czasie Ralf, Alex i Wiktor rozmawiali ze stałymi bywalcami i jak zwykle wyszła z tego awantura. Grajkowie zeszli ze sceny i został na niej tylko Ludwik dmuchający we flet. Lokalni nie pozwalali mu zejść, a Ralf wdał się w niepotrzebną kłótnię z bywalcami. Na szczęście obeszło się bez mordobicia, a Alex i Wiktor zabrali pod pachy Ludwika ze sceny i uciekli z „Grubego Elfa”. Przy okazji dowiedzieli się, jak bardzo zacofani i przesądni są miejscowi.
Kolejnego dnia o świcie, Wiktor udał się do kaplicy Sigmara, obudził kapłana i poinformował go, że za godzinę odbędzie się sąd nad plugawcami czczącymi Malala. Świętobliwy wyszedł na śnieg, jednak chwilę później wrócił do świątyni. Już na pierwszy rzut oka wyglądał na kogoś, kto żyje na koszt tutejszych chłopów i gdzieś ma jakieś sądy. Jednak sprzeciwił się urządzaniu sądu w jego mieścinie. Sąd jednak odbył się.
Magnus zajął się torturowaniem podejrzanych na oczach tłumu. Ci szybko przyznali się do zarzucanych im czynów. Pierwszy, tak jak mu obiecano, dostał szybką śmierć na stosie, być może jego dusza została oczyszczona. Drugi, nie przyznawał się do końca, dlatego został oddany motłochowi. Już wtedy pomiędzy ludźmi kręcił się Albert i szukał kogoś, kogo zachowanie mogłoby wskazywać na jakieś powiązania z oskarżonym. Wypatrzył dwóch ludzi, którzy nie podzielali radości z tortur. Dowiedział się jak mają na imię. Gdy motłoch bił drugiego z podejrzanych, Johanes wymienił z nim jakieś znaki. To wyraźnie postawiło go w kręgu podejrzanych. Gdy na stos trafiła czarownica, Albert z Ralfem weszli do domu Jochanesa – sześćdziesięcioletniego staruszka o siwych włosach. Spętali mu ręce i powiedzieli tylko, że zaraz wszystko się okaże. Gdy zmarła czarownica, tak jak mówi księga, moc czarownika przeszła na jednego z jego wyznawców i na nieszczęście był to Johanes. W jego oczach pokazały się podwójne źrenice. Został wywleczony z domu i oddany Wiktorowi pod sąd. Jednak aby nie rozjuszyć tłumu, ponieważ już można było usłyszeć głosy sprzeciwu, Johanes został oddany pod sąd lokalnemu kapłanowi. To nieco uspokoiło tłuszczę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kopek
Akolita



Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie

PostWysłany: Nie 21:09, 21 Lut 2021    Temat postu:

Proszę jeszcze o wyjaśnienie nstp kwestii.

1. Skąd mamy informację, że w obozie jest czciciel "brzuchatego"?
2. Czy dobrze napisałem co usłyszał Albert podczas ataku na obóz?
3. Jaki jest pełny skład drużyny Bernusa?
4. Czy została wysłana wiadomość do Waldemara?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mum
Sprzedawca cebuli



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 2037
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hospicjum

PostWysłany: Wto 13:36, 23 Lut 2021    Temat postu:

1) Nie rozumiem pytania. Ale Skrag z całą pewnością czci Sigmara oraz pewne inne bóstwo
2) tak
3)
Zygfryd - ich dowódca, najmita
Skrag - Ogr
Beerus - mag ognia
Niels - zwiadowca
4) tak - wiadomość o tym żeby wstrzymać się z Achari poszła do Waldka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mum
Sprzedawca cebuli



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 2037
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hospicjum

PostWysłany: Pon 9:07, 22 Mar 2021    Temat postu:

Zaległe 15PD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wielki Plan Strona Główna -> Fabuła Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin